W międzyczasie zobaczyliśmy najnowszego Supermana (dowiedziałam się, że S na jego kostiumie symbolizuje nadzieję). Graliśmy w bilard w Waterloo.
Na Marolles odwiedziliśmy snack libański.
Brat mojego konkubenta zorganizował pieczenie ogromnego hamburgera. Zwieńczeniem wieczoru były sztuczne ognie (nikt nie wie z jakiej okazji).
Niedzielę spędziłam na czwartym Swap Party Bruxelles - to cykliczna impreza, w czasie której kobiety mają możliwość bezgotówkowo wymienić się elementami garderoby. Podczas zabawy można porozmawiać z obecnymi na sali fryzjerką, wizażystką, manikiurzystką oraz stylistką.
Tym razem przygotowano dwie niespodzianki dla uczestniczek. Pierwszą z nich był konkurs na wykonanie najlepszego stroju z papieru. Drugą pokaz stylizacji z wykorzystaniem ubrań przyniesionych na swap - młode modelki otrzymały profesjonalny makijaż i fryzurę.
Następne Swap Party planowane jest na wrzesień.
Pictures from Salon de coiffure Joanna |
Oj się dzieje u Ciebie:-)
OdpowiedzUsuńSporo się dzieje u Ciebie Kasiu :)
OdpowiedzUsuńhahaha wielki hamburger i fajerwerki :) a z ciekawosci, ile osob go jadlo?
OdpowiedzUsuńI konkubent mnie rozsmieszyl ;))
cieszę się, że rozbawiłam Cię słownie :)
Usuńdzieliliśmy na 11 - jedna dziewczyna miała urodziny i na bugerze postawiła świeczki
Megaburger! Nie mogę pokazać mężowi, bo by takiego też chciał ;)
OdpowiedzUsuńLubię swap parties, tutaj też się odbywają, ale tylko wymiana ubrań następuje, nie ma żadnych dodatkowych atrakcji :(