W piątek przyleciałam do Brukseli. Powiesiłam nowo kupione firanki. Posprzątałam. Wymyłam żółwiowi akwarium. Czas znów wraca do leniwego biegu, koniec z wakacyjnym szaleństwem. Wracam do blogosfery :)
Podczas mojego pobytu w Polsce odwiedziłam Warszawę (po dwie pieczątki na dyplomach z dwóch ministerstw).Spędziłam kilka dni na działce z rodzicami w Beskidzie Śląskim. Pojechałam też z koleżanką na wycieczkę do Raciborza i Chudowa. Głównie sklepy, sklepy sklepy z mamą i środy w orange. W końcu pojadłam sobie mamowego jedzenia i pomaszkieciłam (i znów trochę pogodołach po śląsku).
Przywiozłam ptasie mleczko, roladę ustrzycką i ręczniki.
Za niedługo zacznę kurs francuskiego. Pod koniec września jedziemy do Budapesztu. Już nie mogę się doczekać!
Do zobaczenia wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz